piątek, 25 kwietnia 2014

012.

Głodna, Głodna, Głodna, Cześć, Głodna, Głodna, Głodna.

Jestem baaardzooo głodna.  Jestem baaardzooo gruba.

A więc uwaga... Dzień 4 baletnicy. Ja pierdolę, noo.. Rzuciłabym te wszystkie diety w cholerę! nienawidzę tego wszystkiego! Rzuciłabym, ale nie rzucę. Czemu? Za daleko zaszłam, za bardzo się przywiązałam, nie mogłabym żyć inaczej.

Podsumuję dzisiejszy i wczorajszy dzień:

Dzień 3

* jeden jogurt naturalny z kilkunastoma płatkami i ziarnami.
* szklanka mleka
* woda

Ćwiczenia:
* Mel B nogi
* Mel B brzuch
* 1,5 h biegania.

Dzień 4

* miseczka sera białego
* woda
* kilka chipsów - zaraz się wypowiem...

Ćwiczenia:
* Mel B nogi
* Mel B brzuch
* Fat burning BeFiT GO - zaraz

No to tak. Byłam dziś w szkole językowej. Na przerwach chodzimy do sklepu i kupujemy sobie różne rzeczy. Ja nie kupiłam nic. Nie zamierzałam jeść. Koleżanki kupiły sobie batony, chipsy.. D. poczęstowała mnie chipsami. Chwilkę się zastanowiłam i wzięłam z podziękowaniem. Delektowałam się każdym kęsem. D. proponowała kolejny raz, abym wzięła. Wzięłam w sumie około 15-20 chipsów. Wiem, jestem głupia, słaba, okropna.

Mimo to, dzień zaliczam sobie i już! Przez cały dzień zjadłam malutką miseczkę sera białego, więc nic się nie stanie. Tak, tak... Nie powinnam tak mówić i tak podchodzić do całej sytuacji, alee posłuchajcie co się wydarzyło dalej:

biorąc chipsy po raz ostatni stałam się bardzo głodna. Pożarłabym słonia z kopytami. Już marzyłam o powrocie do domu i wchłonięciu wszystkiego, co mieści się w pełnej lodówce. Już czułam ten zapach piątkowych zapiekanek bez mięsa, naleśników, racuchów z jabłkami.

Wybiła 18:30 - koniec lekcji. Pospiesznie wyskoczyłam ze szkoły i wsiadłam do samochodu. Wsadziłam słuchawki w uszy. Tata zajechał do banku. Zostałam sama. Zaczęłam się rozglądać. Nagle coś mnie tknęło. A co? A napis na jednej z reklam banku. ''NIE REZYGNUJ Z MARZEŃ!'' . Wtedy już nie miałam ochoty na żadne jedzenie.

Oczywiście. Jestem strasznie głodna, ale nie zjem. N I E  Z J E M. Poczekam do jutra i zjem kilka ziemniaków w mundurkach.

Weszłam do pokoju i zaczęłam krzyczeć, rzuciłam torbę na łóżko, przeklinałam dietę, siebie.. za bycie grubą.

Byłoby inaczej gdybym do szkoły wzięła butelkę wody. Stało się. Czasu nie cofnę. I tak zaliczam ten dzień. Stanęłam dopiero na wadze. Waha się między 50, a 51. Jutro chcę zobaczyć na wadze 50.

Zrobię te ćwiczenia, myję się i idę spać, bo nie wytrzymam.

Całuję i pozdrawiam <3 }i{

 < ==== Można? Można!!!


czwartek, 24 kwietnia 2014

011.

Cześć! :)

Wróciłam. Znaczy się - nie odeszłam, lecz zaniedbałam bloga.

U mnie bywało różnie.. Bywało, bo teraz już się ustabilizowało. Wiem, czego chcę i dążę do tego z wielkim zawzięciem.

Więc przez swoją głupotę dopuściłam się do wagi (UWAGA) 54 kg. Jest to największa waga osiągnięta w moim życiu. Nie ma się czym chwalić.

A czemu tak się stało? Otóż kilka dni kolegowałam się z nowo poznaną dziewczyną. Myślałam, że to przetrwa na zawsze..

Niestety, lub stety opuściła mnie. Nosi imię bardzo popularne wśród nas, Motylków.. BULIMIA. Spokojnie.. Rozdział związany z nią dawno zamknięty.

Na początku schudłam. Potem tyłam, tyłam, tyłam. Mam to, o co sama się prosiłam.

Dziś z lekkim uśmiechem na twarzy pochwalę się, że wywalczyłam te swoje 51 kg. Za mną dopiero 2 dni porządnej diety, ale już udało mi się zrzucić 3 kg.

Podjęłam się DIECIE BALETNICY.

Szybko podsumuję:

Dzień 1 - Głodówka

Zaliczyłam perfekcyjnie. Piłam dużo, a jeszcze więcej ćwiczyłam.
* Mel B brzuch
* Mel B rozgrzewka
* Długi Spacer
* Opieka nad dzieckiem (strasznie dużo chodzenia, schylania się...)

Zeszło ze mnie 2 kg :)

Dzień 2 - Głodówka

Tak jak pierwszy.
* Mel B brzuch
* Mel B uda
* Ćwiczenia w ogrodzie - pomagałam mamie, przy czym robiłam strasznie dużo przysiadów
* Przysiady
* Spacer po mieście

Dzień 3 - Nabiał

Czuję się przejedzona. Boli mnie brzuch. Zjadłam trochę jogurtu naturalnego z płatkami-kuleczkami. Może i nie powinnam dodawać do jogurtu tych płatków, ale wolałam dodać z 30 kuleczek, niż potem katować się za napad na słodycze...

Ćwiczeń nie wykonałam jeszcze żadnych, ale mam zamiar zaraz zrobić ponownie Mel B na uda oraz brzuch :)

Moim celem jest 40 kg do wakacji.. Muszę osiągnąć to, czego pragnę, bo inaczej będę do końca życia niezadowolona z siebie, swojej figury...

Przeczytałam już Wasze posty :) Życzę Wam wytrwałości w dietach i niektórym Motylkom powodzenia na egzaminach! ;* Trzymam kciuki!

wtorek, 8 kwietnia 2014

010.

Cześć :) Dzisiaj jestem jakaś dziwna... 0 emocji.. Nie chce mi się żyć. Czuję taką niechęć. Mam wrażenie, że mam depresję. Nawet wszystko na to wskazuje. Dziś uświadomiłam sobie, że nienawidzę ludzi. Tak po prostu.. Nie lubię ich towarzystwa. Najlepiej czuję się sama. Zamknięta. W ciemnym pokoju. Dziś doszłam do tego z moją przyjaciółką i siedziałyśmy razem w milczeniu. W sumie to chyba tylko jej obecność mnie tak bardzo nie frustruje. Cały dzień chodzę smutna, obojętna.. Już nawet nie głodna. Właśnie nie wiem jakim cudem nie byłam dziś wcale głodna po lekkim śniadaniu. Może to dlatego, że ciągle piłam wodę. Popłakałam się dziś w szkole.

NIENAWIDZĘ SWOJEGO CIAŁA. NIENAWIDZĘ SIEBIE :)

Także ten. Jeśli chodzi o moje życie prywatne to nie chcę żyć, zabijcie mnie, błagam, wszystko mnie rozwala od środka, nie daję sobie już rady, tęsknię, jestem nikim, beznadziejnym wyrzutkiem losu, jestem ohydnym grubasem, którego nikt nie kocha u mnie bardzo dobrze :)

Stwierdziłam, że nie przeprowadzę tygodniowej głodówki ''ot tak''. Muszę się przygotować. Wczoraj jadłam coś tam niby zdrowo, ale i tak nic nie schudłam, bo wyszłam na miasto. Słaba idiotka ze mnie. W każdym bądź razie dzisiejszy dzień sobie zaliczam. Był bardzo dziwny jak już wspominałam.

Poszłam do szkoły. Cały dzień tam zleciał w miarę szybko i totalnie bez sensu. Potem z wielką niechęcią poszłam do szkoły muzycznej. Skończyłam lekcje o 16:15. Nie miałam siły z takim wielkim plecakiem i gitarą wracać do szkoły piechotą, więc zadzwoniłam po mamę.. Błagałam już wcześniej, żeby była punktualnie, bo mam zły dzień. Ona to OLAŁA. Znaczy twierdzi, że jej coś wypadło, ale tak jest w sumie zawsze.. Przyzwyczaiłam się. Przyjechała o 16:30. Znaczy przyjechał tata, mama i brat. Musieli zawieźć go na trening. Jego to wszędzie wożą.. No i wkurzyło mnie to, ale nie wybuchłam, nie rozpętałam dżihadu w samochodzie. Powiedziałam grzecznie, że wkurza mnie ich wyczucie czasu, i że ja też będę się tak zachowywać w stosunku do nich. Coś tam pogadali, ale ja już się nie odzywałam. Nie miałam ochoty.

Później pojechaliśmy do sklepu. Kupiłam spodnie. Wiecie co na nich pisze?

                      SUPER SKINNY.

Trochę mnie to ucieszyło, ale (właśnie teraz płaczę) tak nienawidzę swojego ciała, jest tak obrzydliwie tłuste, że nie wierzę w żadne głupie napisy na spodniach, czy miłe komentarze od ludzi. Ten napis to chyba jakiś żart. Przytyłam wtedy i nie ważę już 49 kg. Walczę z tym. W A L C Z Ę.W sumie to po dzisiejszym dniu jestem silniejsza...

Ważę te głupie 51 kg, a tak właściwie to już schudłam 1 kg więc waga pokazuje 50 kg.

HURRA po prostu...

Będę ważyć się dwa razy w tygodniu, bo już mam obsesję na tym punkcie. Te dni to poniedziałek i sobota. Dziś już sobie podarowałam, ponieważ miałam wrażenie cały czas, że jestem najedzona...

Wychodzą mi kości obojczykowe i żebra. O.. i nadgarstki są takie bardziej chude. Miednica staje się bardziej widoczna. Ale jednak nadal jestem słabym, grubym, ohydnym świniakiem.

DZISIEJSZY BILANS:

* 5 x suchary PANO - 47 kcal x 5 = 235 kcal
* Pomarańcza ~106 kcal
* Woda

RAZEM: 341 kcal

Jutro też zamierzam zjeść to samo. Schudnę i już.

Kochane! <3 Wasze blogi poczytam i skomentuję jutro, ponieważ (dalszy ciąg historii z mojego nudnego dnia) zaraz po powrocie z miasta trochę pokłóciłam się z mamą. Poszłam do pokoju. Nie wytrzymałam już i zaczęłam płakać. Położyłam się i słuchałam muzyki. Zasnęłam. Budziłam się co trochę. Zadzwonił do mnie K., ale nie odebrałam. Nie miałam siły z nim rozmawiać. Potem zasnęłam już na stałe. Obudził mnie brat. Odrobiłam polski, spakowałam się i poszłam się myć. Teraz piszę do Was.

Kocham Was <3 ;*


sobota, 5 kwietnia 2014

009.

Cześć! :*

Jeju.. Jak dawno mnie tu nie było. Strasznie tęskniłam. Nie zaglądając na bloga brakowało mi motywacji. Śledziłam jednak Wasze posty. Jestem dumna z Waszych sukcesów. Porażki zawsze się zdarzają, lecz zarówno Wy jak i ja musimy pracować nad ich zmniejszeniem.

Co do mnie i moich sukcesów. Otóż.. Moja waga jest mniejsza od wagi początkowej, lecz większa od tej, którą osiągnęłam w ostatnim poście. Zagranicą bardzo dużo chodziliśmy i mimo, że ruch to zdrowie wyrobiły mi się mięśnie łydek, które są ohydne i dużo ważą. W dodatku wróciło mi trochę wody do organizmu. Moje nogi wyglądają już lepiej niż wcześniej. Ostro wzięłam się za siebie. Nie jem słodyczy. Przynajmniej się staram. Chcę schudnąć 10 kilogramów do wakacji. Uważam, że mi się to uda. Potrzeba mi właśnie takiej wiary w siebie.

Dzisiejszym bilansem Wam się nie pochwalę - wredna ja.. :D
Nie chodzi o to, że zawaliłam jakąś tam dietę (dziś jakoś tak dziwnie na żadnej nie jestem), ale nie wiem, co zjadłam.. W sumie to wiele rzeczy, ale bardzo lekkich.

Pochwalę się Wam moim widokiem sprzed kilku dni :) Tęsknię, chcę tam wracać...


zdjęcie ! :)

Ale i znowu za razem chcę tu zostać i kontynuować odchudzanie, które muszę przyspieszyć.
Poznałam tam wielu wspaniałych ludzi. Jest tam naprawdę przepięknie! :)

Dosyć już tego mojego rozmarzania.. :D Jutro jest pierwszy dzień mojej tygodniowej głodówki. Postanowiłam ją przeprowadzić, ponieważ muszę pozbyć się brzucha... A potem nie wiem co dalej :) Totalny spontan. Na razie oby mi się udało wytrwać te 7 dni.

Trzymajcie się cieplutko! Pozdrawiam! :*

piątek, 14 marca 2014

008.

Cześć Miśki :*

Więc jest kilka spraw - wyjeżdżam zagranicę i post dodam dopiero na początku kwietnia. Wygrałam ten konkurs, o którym mówiłam ;)) Mam strasznie dużo nauki właśnie, bo musimy zaprezentować Polskę w tamtym kraju.

Dietą się nie chwalę, ponieważ gdy wrócę pochwalę się Wam ile już wywalczyłam ;*

Mam nadzieję, że wy jakoś sobie radzicie ;) Życzę Wam wszystkiego dobrego i dziękuję, że jesteście! 

środa, 12 marca 2014

007.

3/22 Alice's Diet

Boże święty. Jezu. Ja pierdole. Ja jestem pojebana. Naprawdę. Jestem beznadziejna, bezsensowna, słaba, okropna, gruba, idiotyczna, debilowata i tak długo by wymieniać.

PRZEPRASZAM.

Opowiem Wam coś. Błagam - nie odwróćcie się ode mnie za to.

Wszystko zaczęło się około 10:00...
Więc tak - obudziłam się po 9:00. Wypiłam dwie szklanki wody, bo zaczęłam czuć głód. Zeszłam na dół. Rodzice jedli kanapki. Żeby nic nie podejrzewali spytałam mamy, czy mamy w domu rzeżuchę, żeby upozorować to, że chcę się zdrowo odżywiać. Zasiałam ją rozmawiając z mamą, bo tata już wyszedł do pracy. Potem poszłam do swojego pokoju. Przeczytałam Wasze posty oraz komentarze pod moim. Nagle uświadomiłam sobie, że przez głodówki mogę nie urosnąć, a przecież jestem jeszcze w tym wieku, kiedy rośnie się najwięcej. TU ZACZĘŁO SIĘ WSZYSTKO SYPAĆ. Chwilę potem przyszła do nas ciocia. Lubię ją. Jest bardzo chuda. Rozmawiałyśmy chwilę. Ona już widziała po mnie, że się głodzę. Powiedziała mi, że głodówki lecznicze mogę stosować, ale niedługo i, żebym zaczęła odchudzać się normalnie. Ja od razu mówiłam jej, żeby dała mi spokój, bo nie zrezygnuję. Ona jednak mówiła, że ja jestem chuda (ta, jasne. już od razu kurde anorektyczka. ja pierdziele, nienawidzę jak ktoś okłamuje mnie, że jestem chuda!!!) i, żebym zaczęła biegać, ćwiczyć intensywnie to wyrobią mi się mięśnie na nogach i ukształtują mi się tak, jak chcę. Mówiła, że nie mam grubych nóg tylko, że one nie są dobrze ukształtowane i mogę właśnie to zrobić biegając. Zaczęłam się wtedy zastanawiać. Postanowiłam, że spróbuję.Mówiłam sobie, ze schudnę tą jej zdrową metodą i dopiero za jakiś czas, gdy już będę chuda napiszę tu post. Chciałam to zostawić. ZREZYGNOWAŁAM Z PRO-ANY I Z BYCIA MOTYLKIEM. Zjadłam więc dwie kanapki z serkiem topionym. Kromki były malutkie z chleba grahamowego. Przeżuwałam je baaardzooo długo. Potem mama wlepiła mi półtorej pomarańcza. Na koniec miałam straszną ochotę na czekoladę. Ja mam tak, że przed i w czasie okresu nie mam ochoty na czekoladę, a po mogłabym wrąbać całą stertę czekolady. Mama powiedziała mi, że w lodówce jest czekolada. Bez wahania otworzyłam ją i zjadłam 6 kawałeczków. Potem poszłam biegać. ZACZĘŁY SIĘ WYRZUTY SUMIENIA. Tylko, że one były malutkie. Przebiegłam 6 km. Wróciłam do domu. Wszyscy zjedli już obiad. Miałam ochotę na jedzenie. Wzięłam makaron, serek DANIO i starte jabłko. Zjadłam. Na pół z bratem. Później umyłam naczynia. Myjąc je już stałam się całkiem inną osobą. Zaczęłam żałować, że tak postąpiłam. Zaczęłam znów nienawidzić siebie. Chciałam zniknąć.Szybko poszłam do łazienki. stanęłam na wadze. Widząc te 48 kg poczułam, że jestem totalną kretynką, że zepsułam te 2 wspaniałe dni diety. Czułam się jak najgorszy grubas. Wsadziłam dwa palce do gardła. Nie mogłam zwymiotować. Myślałam, że się załamię.

Tak. Możecie mnie teraz wyzywać. Nienawidzę siebie. Szło mi tak dobrze. Nie zrezygnuję z Pro-Any. Będę ćwiczyć i biegać, ale nie zrezygnuję. Teraz już to wiem. Dalej poprowadzę dietę. Za karę za dzisiejszy dzień zrobię sobie kiedyś zamiast jedzenia dwudniową głodówkę. Zawiodłam się na sobie. Aż mi wstyd o tym mówić. Nikomu nie powiem o kontynuacji tego stylu życia. Wiecie o tym tylko Wy. Inni będą myśleć, że jestem fit.

Czy jeśli połknę trochę olejku rycynowego na przeczyszczenie, to pozbędę się tych kalorii? Proszę Was o odpowiedź, bo ja już nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Jeśli jutro stanę na wadzę i zamiast tych wywalczonych 48 kg zobaczę 50, to się zabiję...

Dziś nie zjem już nic. Jutro te 200 kcal. Ja zjem mniej. Może 100, może jeszcze mniej. Nawet te cholerne nogi mi już troszkę schudły, a ja to zaprzepaściłam!

Odpowiadam na Wasze pytanie - pierwsza piosenka to Epigram - I'm sorry, I'm lost. Właśnie... Ja też przepraszam i też jestem przegrana.

Kocham Was :(

wtorek, 11 marca 2014

006.

2/22 Alice's Diet

Dzień dobry! :)
Czuję wiosnę, a Wy? Dziś znów siedziałam w domu... Jedynie wychyliłam lekko nos przez okno. Znów się źle czułam.

Tak troszkę jestem z siebie dumna. Dziś byłam sama w domu. Jestem nadal... Strasznie mi się nudziło, więc zaczęłam przeszukiwać szafki. W sumie to niczego konkretnego nie szukałam. Po prostu chciałam zabić nudę. Znalazłam masę słodyczy. W pierwszej chwili naszła mnie na nie straszna ochota. Wysunęłam rękę. Nagle coś tak jakby mi uświadomiło, że słodycze to tylko chwila rozkoszy, a tłuszcz na całe życie. Zamknęłam szafkę i zrobiłam sobie zieloną herbatę.

Nie wiem co się ze mną dzieje. W sumie to dobrze, ale nie wiem, co to jest. Otóż od wczoraj W OGÓLE nie czuję potrzeby jedzenia. Nie myślę o tym, a kiedy zbliżam jedzenie do ust, powtarza się ta sytuacja ze słodyczami. Po prostu mnie coś odpycha.

Głód czułam w nocy trochę i tak około 10:00. Wzięłam trzy tabletki z chromem - każdą w innym czasie. Było po kilka godzin przerwy. Starałam się już nie brać tabletek tylko zapić ten głód herbatą zieloną.

Dziś 49 kg :) Brzuch mam już nawet płaski, ale oczywiście to nie to, czego chcę. Nogi grube jak zawsze... UGH.. Nienawidzę ich. Może schudły trochę, ale muszą jeszcze o wieeeleeee więcej.

Jestem jakoś dobrze nastawiona do tej diety. Nie wiem czemu, ale jestem i już.

Bilans:
* 3x SIMPLIQ
* Zielona herbata

Ćwiczenia:
* 3 minuty skakanki
* 50 pajacyków
* 50 brzuszków - zrobię je wieczorem, zaraz wyjaśnię czemu.

RAZEM: 0/150 kcal

Musicie mi wybaczyć, Kochane, ale brzuszki wykonam potem. W nocy nie mogłam spać. Łącznie spałam 2-3 godziny. W dodatku dziś drugi, albo nawet i trzeci dzień głodówki. Kołuje mi się trochę w głowie, ale czuję się leciutko. Niczym motylek.

Jutro w planie diety mam przymusowy dzień głodówki. Trzeci, albo czwarty już. Czemu cały czas mówię o tym czwartym? Wtedy na tym obiedzie zjadłam tak mało, że skręcało mnie w nocy z głodu. To była pół głodówka.

Tak, czy inaczej jutro ostatni dzień głodówki. Muszę zmusić się choć do jednego jabłka, bo trochę boję się o swój organizm. Ale oczywiście nie wyjdę poza limit. Co to, to na pewno nie. Nie będę mogła zresztą dużo zjeść, bo po trzydniowej głodówce jest trzydniowe wychodzenie z niej, aby utracone kilogramy nie wróciły.

Dam radę. Z Wami. Jestem pewna :)

Dziś już zaczęłam planować jaką dietę zastosuję potem. Tak po prostu naszła mnie na to chęć. Chyba zdecyduję się na dietę baletnicy. Ale to dopiero za 21 dni, więc nie ma co dumać, bo muszę się całkowicie poświęcić tej diecie.



A u Was jak? Piszcie. Lubię czytać takie rzeczy ;)

Powodzenia! Pozdrawiam <3

poniedziałek, 10 marca 2014

005.

1/22 Alice's Diet

Cześć Motylki :*
Dziś mam strasznie pracowity dzień. Cały czas się uczę. Nie nadrabiam zaległości, lecz zakuwam na konkurs... Nie wiem po co, bo szansę na wygraną jak dla mnie są małe, lecz nauczyciele powtarzają mi co innego. Możliwe, że już w tym tygodniu pójdę jednak do szkoły :) Nie wiem czemu, ale się tym stresuję...

Wczoraj był ten uroczysty obiad. Jestem z siebie dumna, bo nie dałam się pokusom. Zjadłam malutko. Na szczęście przez zamęt panujący dookoła stołu, nikt nie zwracał szczególnej uwagi na to, czy cokolwiek jem. Oczywiście zjadłam troszkę obiadu i kawałeczek ciasta, żeby babci nie było przykro, bo wiem ile dni to wszystko przygotowywała. Nie jadłam jednak cukierków, czy tłustych dań. Zjadłam jednego ziemniaka i malutkiego, odtłuszczonego kotleta z kurczaka i rosołu na 5 machnięć łyżką ;) No i na deser babcia wcisnęła mi kawałek ciasta, który przekroiłam na pół. Nie było aż tak tragicznie. 

Rodzinę mam dość liczną, więc było sporo osób. Moja siostra cioteczna, która jest ode mnie starsza o 3 lata mówiła mi, że się odchudza. Nie było widać tego po niej przez brak pohamowania przy stole... Jadła wszystko, co wpadło jej do rąk, a później usiadła obok mnie, wyłożyła nogi do przodu i narzekała, że jest gruba. Wtedy uświadomiłam sobie, że ja nie chcę tak skończyć. 

Powiedziała coś, co mnie zmotywowało jeszcze bardziej, niż sam jej widok (nie jest gruba, ale mogłaby być zawsze chudsza..). Otóż najpierw mówiła, że jestem chuda i nie mam po co się odchudzać. Oczywiste jest to, że nie mówiłam w jaki sposób się odchudzam. To moja tajemnica. Cała przygoda z Aną jest moją tajemnicą. Więc najpierw mówi, że jestem chuda. Za chwilę się naśmiewa z moich otyłych koleżanek i mówi, że w takim towarzystwie jestem najchudsza. Odebrałam to jako nieświadomą obrazę. Chyba powiedziała, że jestem gruba. Od tamtej sytuacji nie wzięłam nic do ust.

Wróciłam do domu dość późno. Jednak włączyłam laptop i zaczęłam przeglądać Wasze posty. Zrobiło mi się smutno... Wiele z Was ma taką silną wolę. Ja do tej pory tylko zazdrościłam. Lecz po przeczytaniu bodajże czwartego posta, wyszłam z pokoju. Udałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem. Z płaczem popatrzyłam na swój brzuch i nogi. Zaczęłam sobie wmawiać, że jestem najgrubsza z Was, że z takim podejściem nigdy Wam nie dorównam i nigdy nie będę szczęśliwa w swoim ciele. 

Pomogło. Mimo, że dziś głoduję nie czuję głodu. Cały czas mówię sobie to, co wczoraj przed lustrem. To sprawia, że Alice's Diet jest nagrodą, a nie jakąś rygorystyczną dietą.

Dziś wypiłam tylko kawę rozpuszczalną z dwóch łyżeczek - 3 kcal.
Oczywiście szybko spaliłam te kalorie ;)

BILANS:

0/0 kcal

Nie mam dziś czasu na ćwiczenia, ponieważ jak już wcześniej wspominałam nie wychodzę dziś z pokoju przez nadmiar nauki. 

Jedna z nas wpadła na genialny pomysł założenia czatu dla Motylków. To link :) Dziękujemy Kara! <3

Dziś na wadze po południu było już 49,5 kg :)

Przez te dwa dni przerwy w diecie zrozumiałam coś bardzo ważnego. Nie potrafiłabym żyć bez Pro - Any. Kocham być MOTYLKIEM. Teraz już będę robiła wszystko, żeby chudnąć. Żeby czuć się lekko. Nie będę szukała głupich wymówek, które są i tak bezsensowne. 

Życzę Wam wszystkim dużo sukcesów, wytrwałości w swoich postanowieniach oraz dużo, dużo wiary w siebie, samokontroli i silnej woli :)

Dziękuję również za wszystkie komentarze, które tylko motywują mnie do dalszego działania! :*

RUSZYĆ TYŁKI DZIEWCZYNY! DO WAKACJI TYLKO 108 DNI! CHCEMY BYĆ CHUDE I WZBUDZIĆ PODZIW WE WSZYSTKICH LUDZIACH, KTÓRZY ZOBACZĄ NASZE CHUDZIUTEŃKIE CIAŁKA, KTÓRE SAME SIĘ NIE ZROBIĄ! NIE TRAĆ WIARY W SIEBIE! POTRAFISZ TO ZROBIĆ!!!







Przepraszam, że tak bezsensownie się rozpisałam. Pozdrawiam <3

sobota, 8 marca 2014

004.

Hej :)
Jestem dziś zawiedziona... Szło mi bardzo dobrze. Potem swoje 5 groszy musiał wrzucić lekarz. Nie powiedziałam mu do końca na jakiej diecie jestem, bo od razu by mi stanowczo zakazał jej stosować i wysłałby do jakiegoś psychiatryka, czy Bóg wie gdzie... Po prostu powiedziałam, ze jestem na diecie. Powiedział, że na czas choroby muszę ją przełożyć, bo jestem osłabiona i moje serce cierpi na tym najbardziej. Dodatkowo jutro moja babcia ma imieniny i jest uroczysty, rodzinny obiad. Eh... Ja się nie poddam. Zacznę od nowa tę samą dietę od poniedziałku.

BILANS DZISIEJSZY:

1. Marchewka 50 g - 13.5 kcal
2. Pomarańcz 100 g - 45 kcal
3. Jogurt 135 g - 131 kcal
4. Bułka z nadzieniem - 300 kcal

RAZEM - 489,5 kcal

Także no... Zawaliłam. Może i nie z własnej winy, ale zawaliłam. Od poniedziałku ostro się za siebie biorę.Wtedy już nie będę zważała uwagi na takie pierdoły.

Dziś rano na wadze był kilogram mniej :) Szkoda, ze to tak się musiało potoczyć...

Dziękuję Wam Motylki za komentarze przy wczorajszym wieczornym poście! <3







Dziś wieczorem znów zrobię skalpel. Już nie mogę doczekać się poniedziałku i powrotu mojej diety!

Dobrego weekendu! :*

piątek, 7 marca 2014

003. FIRST DAY THE END

Dobry wieczór :*

Musiałam dodać ten post... Nie radzę już sobie. Nie, nie chodzi o dietę. Pierwszy dzień przebiegł do końca udanie. Nic nie zjadłam. a trudno było... Już zeszłam do kuchni i miałam w buzi jedzenie, ale szybko je wyplułam.

Właśnie wyszłam spod prysznica. Przedtem wykonałam Skalpel.

Teraz płaczę... Chodzi o moje życie prywatne. Nie daję rady. Myślę, że mogę Wam zaufać, Motylki. Wiec opowiem Wam trochę, bo muszę to z siebie wyrzucić, a nie chcę teraz zadręczać swoich przyjaciółek.

Jest taki chłopak... Pisze do mnie zawsze. Jest dwa lata starszy. Przystojny z poczuciem humoru. Bardzo go lubię. Ostatnio nawet powiedzieliśmy sobie, że coś do siebie czujemy. Potem powiedział, że mnie kocha. Jestem chora, nie chodzę do szkoły, więc pisał ciągle, że bardzo tęskni. Czułam się wreszcie doceniona. Ta znajomość zmobilizowała mnie do diety, ponieważ poczułam, że mam kogoś, dla kogo muszę świetnie wyglądać.

Teraz zaczynają się schody... Moja bardzo dobra koleżanka, która uważa mnie za przyjaciółkę zaczęła mi go zabierać. Pisała do mnie już wcześniej, że jej się podoba. Teraz ze sobą piszą. Uświadomiła mi to. Aktualnie też. Ja naiwnie czekam na wiadomość od niego, ale widocznie się nie doczekam... Nie zamierzam pisać do niego pierwsza. Skoro nie pisze to znaczy, że nie chce. Boli mnie bardzo to, że dopiero co mówił, że mnie kocha, a teraz już nagle zapomniał. Bez sensu. Mam dość. Ona pytała, czy nic nas nie łączy. Wtedy nie łączyło... Teraz nie potrafię jej tego powiedzieć. Jeszcze głupia ja udaję zadowoloną, ze wreszcie pisze z jakimś chłopakiem. Nienawidzę siebie.

Nie mam komu za bardzo się teraz zwierzać, bo moje dwie przyjaciółki, którym ufam bezgranicznie są teraz chore, więc nie będę ich zadręczała dodatkowo moimi sprawami, kiedy same czują się fatalnie.
Z mamą mam bardzo dobre relacje i mówię jej wszystko, ale teraz nie mogę jej tego powiedzieć... Może rano, kiedy już ochłonę. Teraz nie chcę, żeby ktokolwiek widział mnie w tym zapłakanym stanie.

To już drugi taki przypadek. Pierwszy miał miejsce w listopadzie i zbierałam się po nim, aż do.. zaraz.. w sumie to nadal to wszystko przeżywam i nie potrafię zapomnieć.

Jedyny plus tego wszystkiego to, to że jutro zapewne przez tą sytuację nie będę mieć apetytu. Bardzo dobrze. Przepraszam Was za przynudzanie, ale po prostu musiałam to z siebie wyrzucić.

Dziękuję. Kocham Was, Motylki. Dobranoc <3



002. - Alice's Diet 1/22

Witam kochane ;*

Dziś znów w domu... Chora jestem. Nie lubię być tak długo w domu, ponieważ zawsze mama wmusi we mnie jakieś jedzenie... Myślicie, że zawaliłam? Oj nie. Nie tym razem :) Dzień pierwszy jeszcze nie przebiegł, ale jak na razie idzie doskonale.

Wczoraj zrobiłam Skalpel Ewy Chodakowskiej. Dziś też mam zamiar go zaraz zrobić. Do końca marca będę ćwiczyć Skalpel przy diecie Alice's diet. Zobaczymy, jakie będą efekty :) Oby zaskakujące i widoczne.

Tak więc dziś głodówka. Muszę już wytrzymać do końca dnia. Już połowa za mną! ;)
Napiszę sobie jadłospis na jutro, żeby nie ulec jakimś pokusom, których nie mało...

ALICE'S DIET - DAY 2 (150 kcal)

Ś: 50 g marchewki - 13,5 kcal
O: 100 g pomarańczy - 45 kcal
P: 2 łyżki (6 g) płatków kukurydzianych - 22 kcal
K: 50 g marchewki - 13,5 kcal

RAZEM: 94/150 kcal :)

Myślę, że uda mi się to, ponieważ żołądek ostatnio mi się skurczył i nie mam apetytu w tej chorobie :)
Do tego zrobię sobie skalpel.
Teraz trochę motywacji :*











Iiiii... na koniec moja nowa tapeta na telefonie i laptopie :D



Odezwę się jeszcze wieczorem i dam znać, czy nadal idzie tak wspaniale. Trzymajcie się moje Motylki! Powodzenia! :*

niedziela, 16 lutego 2014

001.

Hej Motylki! :*

Założyłam bloga, ponieważ wiem, że będzie mi z nim po prostu lepiej. Będzie on moją motywacją. Kilka razy byłam na różnych dietach... Opowiem o każdej z nich.

Starałam się wytrzymać dietę ABC - Ana Boot Camp. Wytrzymałam 4 dni. Chciałam dłużej, ale stwierdziłam, że to bez sensu.

Kiedyś starałam się stosować SPD - Skinny Pink Diet. To były dopiero początki z Aną. Nie wyszło.

Od razu zaczęłam się rozglądać za innymi dietami.. Postanowiłam zacząć dietę jabłkową. Chudnie się dość dużo, ponieważ jabłka mają dużo błonnika. Zakupiłam dużo jabłek. Jednak czułam, że to nie to... Dieta jabłkowa trwa zazwyczaj trzy dni. Ja chciałam pociągnąć dłużej. Zaczęłam znów szukać czegoś w Internecie.

Natknęłam się na dietę baletnicy. Już wcześniej dużo o niej czytałam, ale nie sądziłam, że odważę się ją zastosować. Przeczytałam wszystko, co mogłoby mnie zainteresować na jej temat. Dwa pierwsze dni głodówki mnie nie przeraziły. Czemu? Miesiąc temu miałam bardzo trudną sytuację.. Przez te wszystkie wydarzenia nie miałam apetytu. Głodowałam. W ciągu trzech dni schudłam 4 kg. Sądziłam, że dam sobie radę na baletnicy... Właśnie. Sądziłam.. Zawaliłam.

Same PORAŻKI. Często płaczę. Nie mam już siły... Najgorzej z moimi nogami. Są jak dwa balerony. Nienawidzę swojego ciała. Nienawidzę siebie. Jestem okropna!!!

Mam już dość swoich porażek i myślę, że najwyższy czas pokazać mojemu grubemu ciału, kto tu rządzi.

Od jutra zaczynam Alice's Diet. Nie interesuje mnie to, że otacza mnie jedzenie. Muszę się wziąć za siebie! Postanowiłam sobie, że marzec będzie moim miesiącem zmian :) Musi się udać. Dziś nie zjem już nic, a za godzinkę poćwiczę.

WZROST - 160 cm
WAGA - 50 kg

Trzymajcie się chudo! ;*