wtorek, 8 kwietnia 2014

010.

Cześć :) Dzisiaj jestem jakaś dziwna... 0 emocji.. Nie chce mi się żyć. Czuję taką niechęć. Mam wrażenie, że mam depresję. Nawet wszystko na to wskazuje. Dziś uświadomiłam sobie, że nienawidzę ludzi. Tak po prostu.. Nie lubię ich towarzystwa. Najlepiej czuję się sama. Zamknięta. W ciemnym pokoju. Dziś doszłam do tego z moją przyjaciółką i siedziałyśmy razem w milczeniu. W sumie to chyba tylko jej obecność mnie tak bardzo nie frustruje. Cały dzień chodzę smutna, obojętna.. Już nawet nie głodna. Właśnie nie wiem jakim cudem nie byłam dziś wcale głodna po lekkim śniadaniu. Może to dlatego, że ciągle piłam wodę. Popłakałam się dziś w szkole.

NIENAWIDZĘ SWOJEGO CIAŁA. NIENAWIDZĘ SIEBIE :)

Także ten. Jeśli chodzi o moje życie prywatne to nie chcę żyć, zabijcie mnie, błagam, wszystko mnie rozwala od środka, nie daję sobie już rady, tęsknię, jestem nikim, beznadziejnym wyrzutkiem losu, jestem ohydnym grubasem, którego nikt nie kocha u mnie bardzo dobrze :)

Stwierdziłam, że nie przeprowadzę tygodniowej głodówki ''ot tak''. Muszę się przygotować. Wczoraj jadłam coś tam niby zdrowo, ale i tak nic nie schudłam, bo wyszłam na miasto. Słaba idiotka ze mnie. W każdym bądź razie dzisiejszy dzień sobie zaliczam. Był bardzo dziwny jak już wspominałam.

Poszłam do szkoły. Cały dzień tam zleciał w miarę szybko i totalnie bez sensu. Potem z wielką niechęcią poszłam do szkoły muzycznej. Skończyłam lekcje o 16:15. Nie miałam siły z takim wielkim plecakiem i gitarą wracać do szkoły piechotą, więc zadzwoniłam po mamę.. Błagałam już wcześniej, żeby była punktualnie, bo mam zły dzień. Ona to OLAŁA. Znaczy twierdzi, że jej coś wypadło, ale tak jest w sumie zawsze.. Przyzwyczaiłam się. Przyjechała o 16:30. Znaczy przyjechał tata, mama i brat. Musieli zawieźć go na trening. Jego to wszędzie wożą.. No i wkurzyło mnie to, ale nie wybuchłam, nie rozpętałam dżihadu w samochodzie. Powiedziałam grzecznie, że wkurza mnie ich wyczucie czasu, i że ja też będę się tak zachowywać w stosunku do nich. Coś tam pogadali, ale ja już się nie odzywałam. Nie miałam ochoty.

Później pojechaliśmy do sklepu. Kupiłam spodnie. Wiecie co na nich pisze?

                      SUPER SKINNY.

Trochę mnie to ucieszyło, ale (właśnie teraz płaczę) tak nienawidzę swojego ciała, jest tak obrzydliwie tłuste, że nie wierzę w żadne głupie napisy na spodniach, czy miłe komentarze od ludzi. Ten napis to chyba jakiś żart. Przytyłam wtedy i nie ważę już 49 kg. Walczę z tym. W A L C Z Ę.W sumie to po dzisiejszym dniu jestem silniejsza...

Ważę te głupie 51 kg, a tak właściwie to już schudłam 1 kg więc waga pokazuje 50 kg.

HURRA po prostu...

Będę ważyć się dwa razy w tygodniu, bo już mam obsesję na tym punkcie. Te dni to poniedziałek i sobota. Dziś już sobie podarowałam, ponieważ miałam wrażenie cały czas, że jestem najedzona...

Wychodzą mi kości obojczykowe i żebra. O.. i nadgarstki są takie bardziej chude. Miednica staje się bardziej widoczna. Ale jednak nadal jestem słabym, grubym, ohydnym świniakiem.

DZISIEJSZY BILANS:

* 5 x suchary PANO - 47 kcal x 5 = 235 kcal
* Pomarańcza ~106 kcal
* Woda

RAZEM: 341 kcal

Jutro też zamierzam zjeść to samo. Schudnę i już.

Kochane! <3 Wasze blogi poczytam i skomentuję jutro, ponieważ (dalszy ciąg historii z mojego nudnego dnia) zaraz po powrocie z miasta trochę pokłóciłam się z mamą. Poszłam do pokoju. Nie wytrzymałam już i zaczęłam płakać. Położyłam się i słuchałam muzyki. Zasnęłam. Budziłam się co trochę. Zadzwonił do mnie K., ale nie odebrałam. Nie miałam siły z nim rozmawiać. Potem zasnęłam już na stałe. Obudził mnie brat. Odrobiłam polski, spakowałam się i poszłam się myć. Teraz piszę do Was.

Kocham Was <3 ;*


2 komentarze:

  1. Jeju jestesmy podobne prawie pod kazdym wzgledem. Trzymaj sie kruszynko, jestes silna <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Kochana. Podoba mi się Twój blog, będę na niego często zaglądać, my Motylki musimy trzymać się razem. Wierzę w Ciebie, trzymaj się chudziutko! :*

    OdpowiedzUsuń