piątek, 14 marca 2014

008.

Cześć Miśki :*

Więc jest kilka spraw - wyjeżdżam zagranicę i post dodam dopiero na początku kwietnia. Wygrałam ten konkurs, o którym mówiłam ;)) Mam strasznie dużo nauki właśnie, bo musimy zaprezentować Polskę w tamtym kraju.

Dietą się nie chwalę, ponieważ gdy wrócę pochwalę się Wam ile już wywalczyłam ;*

Mam nadzieję, że wy jakoś sobie radzicie ;) Życzę Wam wszystkiego dobrego i dziękuję, że jesteście! 

środa, 12 marca 2014

007.

3/22 Alice's Diet

Boże święty. Jezu. Ja pierdole. Ja jestem pojebana. Naprawdę. Jestem beznadziejna, bezsensowna, słaba, okropna, gruba, idiotyczna, debilowata i tak długo by wymieniać.

PRZEPRASZAM.

Opowiem Wam coś. Błagam - nie odwróćcie się ode mnie za to.

Wszystko zaczęło się około 10:00...
Więc tak - obudziłam się po 9:00. Wypiłam dwie szklanki wody, bo zaczęłam czuć głód. Zeszłam na dół. Rodzice jedli kanapki. Żeby nic nie podejrzewali spytałam mamy, czy mamy w domu rzeżuchę, żeby upozorować to, że chcę się zdrowo odżywiać. Zasiałam ją rozmawiając z mamą, bo tata już wyszedł do pracy. Potem poszłam do swojego pokoju. Przeczytałam Wasze posty oraz komentarze pod moim. Nagle uświadomiłam sobie, że przez głodówki mogę nie urosnąć, a przecież jestem jeszcze w tym wieku, kiedy rośnie się najwięcej. TU ZACZĘŁO SIĘ WSZYSTKO SYPAĆ. Chwilę potem przyszła do nas ciocia. Lubię ją. Jest bardzo chuda. Rozmawiałyśmy chwilę. Ona już widziała po mnie, że się głodzę. Powiedziała mi, że głodówki lecznicze mogę stosować, ale niedługo i, żebym zaczęła odchudzać się normalnie. Ja od razu mówiłam jej, żeby dała mi spokój, bo nie zrezygnuję. Ona jednak mówiła, że ja jestem chuda (ta, jasne. już od razu kurde anorektyczka. ja pierdziele, nienawidzę jak ktoś okłamuje mnie, że jestem chuda!!!) i, żebym zaczęła biegać, ćwiczyć intensywnie to wyrobią mi się mięśnie na nogach i ukształtują mi się tak, jak chcę. Mówiła, że nie mam grubych nóg tylko, że one nie są dobrze ukształtowane i mogę właśnie to zrobić biegając. Zaczęłam się wtedy zastanawiać. Postanowiłam, że spróbuję.Mówiłam sobie, ze schudnę tą jej zdrową metodą i dopiero za jakiś czas, gdy już będę chuda napiszę tu post. Chciałam to zostawić. ZREZYGNOWAŁAM Z PRO-ANY I Z BYCIA MOTYLKIEM. Zjadłam więc dwie kanapki z serkiem topionym. Kromki były malutkie z chleba grahamowego. Przeżuwałam je baaardzooo długo. Potem mama wlepiła mi półtorej pomarańcza. Na koniec miałam straszną ochotę na czekoladę. Ja mam tak, że przed i w czasie okresu nie mam ochoty na czekoladę, a po mogłabym wrąbać całą stertę czekolady. Mama powiedziała mi, że w lodówce jest czekolada. Bez wahania otworzyłam ją i zjadłam 6 kawałeczków. Potem poszłam biegać. ZACZĘŁY SIĘ WYRZUTY SUMIENIA. Tylko, że one były malutkie. Przebiegłam 6 km. Wróciłam do domu. Wszyscy zjedli już obiad. Miałam ochotę na jedzenie. Wzięłam makaron, serek DANIO i starte jabłko. Zjadłam. Na pół z bratem. Później umyłam naczynia. Myjąc je już stałam się całkiem inną osobą. Zaczęłam żałować, że tak postąpiłam. Zaczęłam znów nienawidzić siebie. Chciałam zniknąć.Szybko poszłam do łazienki. stanęłam na wadze. Widząc te 48 kg poczułam, że jestem totalną kretynką, że zepsułam te 2 wspaniałe dni diety. Czułam się jak najgorszy grubas. Wsadziłam dwa palce do gardła. Nie mogłam zwymiotować. Myślałam, że się załamię.

Tak. Możecie mnie teraz wyzywać. Nienawidzę siebie. Szło mi tak dobrze. Nie zrezygnuję z Pro-Any. Będę ćwiczyć i biegać, ale nie zrezygnuję. Teraz już to wiem. Dalej poprowadzę dietę. Za karę za dzisiejszy dzień zrobię sobie kiedyś zamiast jedzenia dwudniową głodówkę. Zawiodłam się na sobie. Aż mi wstyd o tym mówić. Nikomu nie powiem o kontynuacji tego stylu życia. Wiecie o tym tylko Wy. Inni będą myśleć, że jestem fit.

Czy jeśli połknę trochę olejku rycynowego na przeczyszczenie, to pozbędę się tych kalorii? Proszę Was o odpowiedź, bo ja już nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Jeśli jutro stanę na wadzę i zamiast tych wywalczonych 48 kg zobaczę 50, to się zabiję...

Dziś nie zjem już nic. Jutro te 200 kcal. Ja zjem mniej. Może 100, może jeszcze mniej. Nawet te cholerne nogi mi już troszkę schudły, a ja to zaprzepaściłam!

Odpowiadam na Wasze pytanie - pierwsza piosenka to Epigram - I'm sorry, I'm lost. Właśnie... Ja też przepraszam i też jestem przegrana.

Kocham Was :(

wtorek, 11 marca 2014

006.

2/22 Alice's Diet

Dzień dobry! :)
Czuję wiosnę, a Wy? Dziś znów siedziałam w domu... Jedynie wychyliłam lekko nos przez okno. Znów się źle czułam.

Tak troszkę jestem z siebie dumna. Dziś byłam sama w domu. Jestem nadal... Strasznie mi się nudziło, więc zaczęłam przeszukiwać szafki. W sumie to niczego konkretnego nie szukałam. Po prostu chciałam zabić nudę. Znalazłam masę słodyczy. W pierwszej chwili naszła mnie na nie straszna ochota. Wysunęłam rękę. Nagle coś tak jakby mi uświadomiło, że słodycze to tylko chwila rozkoszy, a tłuszcz na całe życie. Zamknęłam szafkę i zrobiłam sobie zieloną herbatę.

Nie wiem co się ze mną dzieje. W sumie to dobrze, ale nie wiem, co to jest. Otóż od wczoraj W OGÓLE nie czuję potrzeby jedzenia. Nie myślę o tym, a kiedy zbliżam jedzenie do ust, powtarza się ta sytuacja ze słodyczami. Po prostu mnie coś odpycha.

Głód czułam w nocy trochę i tak około 10:00. Wzięłam trzy tabletki z chromem - każdą w innym czasie. Było po kilka godzin przerwy. Starałam się już nie brać tabletek tylko zapić ten głód herbatą zieloną.

Dziś 49 kg :) Brzuch mam już nawet płaski, ale oczywiście to nie to, czego chcę. Nogi grube jak zawsze... UGH.. Nienawidzę ich. Może schudły trochę, ale muszą jeszcze o wieeeleeee więcej.

Jestem jakoś dobrze nastawiona do tej diety. Nie wiem czemu, ale jestem i już.

Bilans:
* 3x SIMPLIQ
* Zielona herbata

Ćwiczenia:
* 3 minuty skakanki
* 50 pajacyków
* 50 brzuszków - zrobię je wieczorem, zaraz wyjaśnię czemu.

RAZEM: 0/150 kcal

Musicie mi wybaczyć, Kochane, ale brzuszki wykonam potem. W nocy nie mogłam spać. Łącznie spałam 2-3 godziny. W dodatku dziś drugi, albo nawet i trzeci dzień głodówki. Kołuje mi się trochę w głowie, ale czuję się leciutko. Niczym motylek.

Jutro w planie diety mam przymusowy dzień głodówki. Trzeci, albo czwarty już. Czemu cały czas mówię o tym czwartym? Wtedy na tym obiedzie zjadłam tak mało, że skręcało mnie w nocy z głodu. To była pół głodówka.

Tak, czy inaczej jutro ostatni dzień głodówki. Muszę zmusić się choć do jednego jabłka, bo trochę boję się o swój organizm. Ale oczywiście nie wyjdę poza limit. Co to, to na pewno nie. Nie będę mogła zresztą dużo zjeść, bo po trzydniowej głodówce jest trzydniowe wychodzenie z niej, aby utracone kilogramy nie wróciły.

Dam radę. Z Wami. Jestem pewna :)

Dziś już zaczęłam planować jaką dietę zastosuję potem. Tak po prostu naszła mnie na to chęć. Chyba zdecyduję się na dietę baletnicy. Ale to dopiero za 21 dni, więc nie ma co dumać, bo muszę się całkowicie poświęcić tej diecie.



A u Was jak? Piszcie. Lubię czytać takie rzeczy ;)

Powodzenia! Pozdrawiam <3

poniedziałek, 10 marca 2014

005.

1/22 Alice's Diet

Cześć Motylki :*
Dziś mam strasznie pracowity dzień. Cały czas się uczę. Nie nadrabiam zaległości, lecz zakuwam na konkurs... Nie wiem po co, bo szansę na wygraną jak dla mnie są małe, lecz nauczyciele powtarzają mi co innego. Możliwe, że już w tym tygodniu pójdę jednak do szkoły :) Nie wiem czemu, ale się tym stresuję...

Wczoraj był ten uroczysty obiad. Jestem z siebie dumna, bo nie dałam się pokusom. Zjadłam malutko. Na szczęście przez zamęt panujący dookoła stołu, nikt nie zwracał szczególnej uwagi na to, czy cokolwiek jem. Oczywiście zjadłam troszkę obiadu i kawałeczek ciasta, żeby babci nie było przykro, bo wiem ile dni to wszystko przygotowywała. Nie jadłam jednak cukierków, czy tłustych dań. Zjadłam jednego ziemniaka i malutkiego, odtłuszczonego kotleta z kurczaka i rosołu na 5 machnięć łyżką ;) No i na deser babcia wcisnęła mi kawałek ciasta, który przekroiłam na pół. Nie było aż tak tragicznie. 

Rodzinę mam dość liczną, więc było sporo osób. Moja siostra cioteczna, która jest ode mnie starsza o 3 lata mówiła mi, że się odchudza. Nie było widać tego po niej przez brak pohamowania przy stole... Jadła wszystko, co wpadło jej do rąk, a później usiadła obok mnie, wyłożyła nogi do przodu i narzekała, że jest gruba. Wtedy uświadomiłam sobie, że ja nie chcę tak skończyć. 

Powiedziała coś, co mnie zmotywowało jeszcze bardziej, niż sam jej widok (nie jest gruba, ale mogłaby być zawsze chudsza..). Otóż najpierw mówiła, że jestem chuda i nie mam po co się odchudzać. Oczywiste jest to, że nie mówiłam w jaki sposób się odchudzam. To moja tajemnica. Cała przygoda z Aną jest moją tajemnicą. Więc najpierw mówi, że jestem chuda. Za chwilę się naśmiewa z moich otyłych koleżanek i mówi, że w takim towarzystwie jestem najchudsza. Odebrałam to jako nieświadomą obrazę. Chyba powiedziała, że jestem gruba. Od tamtej sytuacji nie wzięłam nic do ust.

Wróciłam do domu dość późno. Jednak włączyłam laptop i zaczęłam przeglądać Wasze posty. Zrobiło mi się smutno... Wiele z Was ma taką silną wolę. Ja do tej pory tylko zazdrościłam. Lecz po przeczytaniu bodajże czwartego posta, wyszłam z pokoju. Udałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem. Z płaczem popatrzyłam na swój brzuch i nogi. Zaczęłam sobie wmawiać, że jestem najgrubsza z Was, że z takim podejściem nigdy Wam nie dorównam i nigdy nie będę szczęśliwa w swoim ciele. 

Pomogło. Mimo, że dziś głoduję nie czuję głodu. Cały czas mówię sobie to, co wczoraj przed lustrem. To sprawia, że Alice's Diet jest nagrodą, a nie jakąś rygorystyczną dietą.

Dziś wypiłam tylko kawę rozpuszczalną z dwóch łyżeczek - 3 kcal.
Oczywiście szybko spaliłam te kalorie ;)

BILANS:

0/0 kcal

Nie mam dziś czasu na ćwiczenia, ponieważ jak już wcześniej wspominałam nie wychodzę dziś z pokoju przez nadmiar nauki. 

Jedna z nas wpadła na genialny pomysł założenia czatu dla Motylków. To link :) Dziękujemy Kara! <3

Dziś na wadze po południu było już 49,5 kg :)

Przez te dwa dni przerwy w diecie zrozumiałam coś bardzo ważnego. Nie potrafiłabym żyć bez Pro - Any. Kocham być MOTYLKIEM. Teraz już będę robiła wszystko, żeby chudnąć. Żeby czuć się lekko. Nie będę szukała głupich wymówek, które są i tak bezsensowne. 

Życzę Wam wszystkim dużo sukcesów, wytrwałości w swoich postanowieniach oraz dużo, dużo wiary w siebie, samokontroli i silnej woli :)

Dziękuję również za wszystkie komentarze, które tylko motywują mnie do dalszego działania! :*

RUSZYĆ TYŁKI DZIEWCZYNY! DO WAKACJI TYLKO 108 DNI! CHCEMY BYĆ CHUDE I WZBUDZIĆ PODZIW WE WSZYSTKICH LUDZIACH, KTÓRZY ZOBACZĄ NASZE CHUDZIUTEŃKIE CIAŁKA, KTÓRE SAME SIĘ NIE ZROBIĄ! NIE TRAĆ WIARY W SIEBIE! POTRAFISZ TO ZROBIĆ!!!







Przepraszam, że tak bezsensownie się rozpisałam. Pozdrawiam <3

sobota, 8 marca 2014

004.

Hej :)
Jestem dziś zawiedziona... Szło mi bardzo dobrze. Potem swoje 5 groszy musiał wrzucić lekarz. Nie powiedziałam mu do końca na jakiej diecie jestem, bo od razu by mi stanowczo zakazał jej stosować i wysłałby do jakiegoś psychiatryka, czy Bóg wie gdzie... Po prostu powiedziałam, ze jestem na diecie. Powiedział, że na czas choroby muszę ją przełożyć, bo jestem osłabiona i moje serce cierpi na tym najbardziej. Dodatkowo jutro moja babcia ma imieniny i jest uroczysty, rodzinny obiad. Eh... Ja się nie poddam. Zacznę od nowa tę samą dietę od poniedziałku.

BILANS DZISIEJSZY:

1. Marchewka 50 g - 13.5 kcal
2. Pomarańcz 100 g - 45 kcal
3. Jogurt 135 g - 131 kcal
4. Bułka z nadzieniem - 300 kcal

RAZEM - 489,5 kcal

Także no... Zawaliłam. Może i nie z własnej winy, ale zawaliłam. Od poniedziałku ostro się za siebie biorę.Wtedy już nie będę zważała uwagi na takie pierdoły.

Dziś rano na wadze był kilogram mniej :) Szkoda, ze to tak się musiało potoczyć...

Dziękuję Wam Motylki za komentarze przy wczorajszym wieczornym poście! <3







Dziś wieczorem znów zrobię skalpel. Już nie mogę doczekać się poniedziałku i powrotu mojej diety!

Dobrego weekendu! :*

piątek, 7 marca 2014

003. FIRST DAY THE END

Dobry wieczór :*

Musiałam dodać ten post... Nie radzę już sobie. Nie, nie chodzi o dietę. Pierwszy dzień przebiegł do końca udanie. Nic nie zjadłam. a trudno było... Już zeszłam do kuchni i miałam w buzi jedzenie, ale szybko je wyplułam.

Właśnie wyszłam spod prysznica. Przedtem wykonałam Skalpel.

Teraz płaczę... Chodzi o moje życie prywatne. Nie daję rady. Myślę, że mogę Wam zaufać, Motylki. Wiec opowiem Wam trochę, bo muszę to z siebie wyrzucić, a nie chcę teraz zadręczać swoich przyjaciółek.

Jest taki chłopak... Pisze do mnie zawsze. Jest dwa lata starszy. Przystojny z poczuciem humoru. Bardzo go lubię. Ostatnio nawet powiedzieliśmy sobie, że coś do siebie czujemy. Potem powiedział, że mnie kocha. Jestem chora, nie chodzę do szkoły, więc pisał ciągle, że bardzo tęskni. Czułam się wreszcie doceniona. Ta znajomość zmobilizowała mnie do diety, ponieważ poczułam, że mam kogoś, dla kogo muszę świetnie wyglądać.

Teraz zaczynają się schody... Moja bardzo dobra koleżanka, która uważa mnie za przyjaciółkę zaczęła mi go zabierać. Pisała do mnie już wcześniej, że jej się podoba. Teraz ze sobą piszą. Uświadomiła mi to. Aktualnie też. Ja naiwnie czekam na wiadomość od niego, ale widocznie się nie doczekam... Nie zamierzam pisać do niego pierwsza. Skoro nie pisze to znaczy, że nie chce. Boli mnie bardzo to, że dopiero co mówił, że mnie kocha, a teraz już nagle zapomniał. Bez sensu. Mam dość. Ona pytała, czy nic nas nie łączy. Wtedy nie łączyło... Teraz nie potrafię jej tego powiedzieć. Jeszcze głupia ja udaję zadowoloną, ze wreszcie pisze z jakimś chłopakiem. Nienawidzę siebie.

Nie mam komu za bardzo się teraz zwierzać, bo moje dwie przyjaciółki, którym ufam bezgranicznie są teraz chore, więc nie będę ich zadręczała dodatkowo moimi sprawami, kiedy same czują się fatalnie.
Z mamą mam bardzo dobre relacje i mówię jej wszystko, ale teraz nie mogę jej tego powiedzieć... Może rano, kiedy już ochłonę. Teraz nie chcę, żeby ktokolwiek widział mnie w tym zapłakanym stanie.

To już drugi taki przypadek. Pierwszy miał miejsce w listopadzie i zbierałam się po nim, aż do.. zaraz.. w sumie to nadal to wszystko przeżywam i nie potrafię zapomnieć.

Jedyny plus tego wszystkiego to, to że jutro zapewne przez tą sytuację nie będę mieć apetytu. Bardzo dobrze. Przepraszam Was za przynudzanie, ale po prostu musiałam to z siebie wyrzucić.

Dziękuję. Kocham Was, Motylki. Dobranoc <3



002. - Alice's Diet 1/22

Witam kochane ;*

Dziś znów w domu... Chora jestem. Nie lubię być tak długo w domu, ponieważ zawsze mama wmusi we mnie jakieś jedzenie... Myślicie, że zawaliłam? Oj nie. Nie tym razem :) Dzień pierwszy jeszcze nie przebiegł, ale jak na razie idzie doskonale.

Wczoraj zrobiłam Skalpel Ewy Chodakowskiej. Dziś też mam zamiar go zaraz zrobić. Do końca marca będę ćwiczyć Skalpel przy diecie Alice's diet. Zobaczymy, jakie będą efekty :) Oby zaskakujące i widoczne.

Tak więc dziś głodówka. Muszę już wytrzymać do końca dnia. Już połowa za mną! ;)
Napiszę sobie jadłospis na jutro, żeby nie ulec jakimś pokusom, których nie mało...

ALICE'S DIET - DAY 2 (150 kcal)

Ś: 50 g marchewki - 13,5 kcal
O: 100 g pomarańczy - 45 kcal
P: 2 łyżki (6 g) płatków kukurydzianych - 22 kcal
K: 50 g marchewki - 13,5 kcal

RAZEM: 94/150 kcal :)

Myślę, że uda mi się to, ponieważ żołądek ostatnio mi się skurczył i nie mam apetytu w tej chorobie :)
Do tego zrobię sobie skalpel.
Teraz trochę motywacji :*











Iiiii... na koniec moja nowa tapeta na telefonie i laptopie :D



Odezwę się jeszcze wieczorem i dam znać, czy nadal idzie tak wspaniale. Trzymajcie się moje Motylki! Powodzenia! :*